Miłość to nie kabaret
Nasza obecność na kabarecie nie będzie głównym tematem tego
wpisu. To jest tylko pretekst do jego napisania. Chciałabym poruszyć kwestię
pielęgnacji miłości.

Opisałam same dobre chwile, a co z tymi złymi? Co wtedy się
dzieje, kiedy ktoś zachoruje, stracił pracę, ma gorszy dzień? Tutaj wsparcie
naszego ukochanego lub ukochanej jest szczególnie ważne. W kryzysowych
sytuacjach nie wolno chować głowy w piasek, tylko stawiać czoła przeciwnościom
losu. Przypomnijcie sobie o tych parach, które wspólnie dawały rade w trudnych
sytuacjach. Ja znam takie osoby. Co pomogło w tym, że wygrały? Wspólne
działanie, upór, miłość do siebie, opiekuńczość itd. Każdy z nas jest inny,
związki się od siebie różnią. Ale jest coś podobnego: chęć pomocy partnerowi,
pokonanie trudności razem. Dlatego nie bójmy się prosić o pomoc, mówić o
naszych zmartwieniach.
Co do kabaretu, to 3 lata, wspólna niedziela, to nagroda dla
nas. 2 godziny niezłego śmiechu, odreagowanie stresu dnia codziennego,
trzymanie się za ręce, dziękowanie sobie nawzajem, rozmowy po. I to jest fajne,
robienie tego, co się lubi, co nas łączy, co sprawia przyjemność. Wspólne
pasje, zainteresowania- takie rzeczy nas do siebie zbliżają. A co, jeśli lubimy
zupełnie coś innego, interesujemy się czymś innym? Chciejmy to wszystko
poznawać, wsłuchujmy się w to, co mówi nasz partner, z jakim optymizmem mówi
nam o kolejnym dniu pracy (jeżeli się w ogóle w niej spełnia), co właśnie
przeczytał, co widział, co słyszał. To też jest okazywanie sobie szacunku,
dążenie razem do wspólności.
Jak to jest u Was? Wspólnie pokonujecie trudności, czy
działacie na własną rękę? Jest coś co Was łączy? Czy raczej macie swoje pasje,
którymi się nie dzielicie? Opowiedzcie o sobie. Chętnie wysłucham.
Komentarze
Prześlij komentarz