Syn Marnotrawny, odc. 1
Kim był Syn Marnotrawny? Człowiekiem, który uciekł od tego, co go przytłaczało, nie zadowalało, nie przynosiło korzyści. Uciekł do lepszego świata, jego zdaniem, lecz szybko ten świat stał się miejscem, w którym był nikim, nie miał nic oprócz pustych kieszeni. Zatem wrócił do domu, z duszą na ramieniu, na kolanach i ze łzami w oczach. Mimo tych przykrości, które wyrządził, został przyjęty i wtedy to, co było kiedyś nie do zniesienia, było ukojeniem.
![]() |
źródło: kaczmarski.art.pl |
Będzie to cykl historii opowiadających o tym, że nigdy nie wiemy co nas spotka w życiu, że trzeba nauczyć się przepraszać i dziękować. Że kiedyś to, co było nie do osiągnięcia, jest teraz na wyciągnięcie naszych dłoni.
Pierwsza część będzie historią
Syna Marnotrawnego żyjącego w XXI wieku. Nie będzie ona opowiadać o tym, jak
uciekł z domu i przehulał wszystko, lecz o tym, jak nie chciał się przekonać do
tego, że książka może przynieść satysfakcję. Zacznijmy od tego, że jako dziecko
nie cierpiał czytać lektur szkolnych, mimo, że były one łatwo dostępne i bardzo
cieniutkie (i napisana największą czcionką świata). Zapytany dlaczego nie
czytał książek, odpowiada, że czuł niechęć. Czytanie książek sprawiało dyskomfort
spowodowany niemożnością skupienia uwagi na czytanym tekście. Okay, lata mijały, chłopak rósł, ale nadal nie
sięgał po książki. Skąd zatem nazwanie go Synem Marnotrawnym? Otóż, kiedy
zaczęło mu przeszkadzać środowisko rówieśników (które wcześniej świadomie
wybrał, buntując się światu i matce), szukał czegoś nowego, niekoniecznie tego
co znał.
Książka, która wywarła na nim
największe wrażenie i traktuje jako tą wyjątkową, to „Zwodniczy punkt” Dana
Browna z sześciu lat wstecz. Czy pamiętacie jakąkolwiek książkę przeczytaną właśnie
te sześć lat temu? Ja nie, on jeszcze potrafi opowiedzieć o niej, jakby to było
wczoraj. Tak naprawdę zaczynał swoją historię tego, którego można nazwać teraz molem
książkowym. Jako punkt zwrotny traktuje postanowienie noworoczne 2014/15. Brzmi
banalnie, bo kto z nas nie miał postanowień: będę ćwiczyła, nie będę jadła
słodyczy, przestanę palić, nie będę pił piwa (przynajmniej o jedno mniej). I
zastanówmy się, kto dobrnął do celu, czyli nie odpadł już po tygodniu? Pewnie
teraz się uśmiechacie, ale przyznacie mi rację, że każdy ma postanowienia,
jednak nie każdy może się pochwalić efektem, jakie mogłyby dać. Nasz Syn
Marnotrawny, a tak w ogóle mol książkowy, trwa w postanowieniu do dnia
dzisiejszego. Jego biblioteczka ma góra 4 książki, dlaczego? Ponieważ korzysta
z miejsca, które wszyscy nazywają biblioteką. Wybiera każdą książkę z wielką
starannością, upaja się jej zapachem i czyta zawsze jej pierwsze zdanie. To mu
wystarczy, codziennie poświęca książce kilka chwil (czyt. kilka godzin) i nie
nudzi mu się ten sposób spędzania wolnego czasu. Tak naprawdę miał do wyboru:
albo sport, albo czytanie książek. Wiemy już, że wybrał tę drugą opcję, ale
przecież też coś trenuje- przynajmniej nieco później złapie go elzheimer.
Brnąc do końca tej historii,
wiemy jedno: nie wiemy, co nas w życiu spotka. Niby zły chłopak, a teraz
mężczyzna, którego zobaczysz z książką w dłoni (w sumie zawsze ma jakąś w
plecaku). Informuje tylko: „pamiętaj, że po 18 czytam”; telefon odbiera: „czytam”;
wraca z pracy: „czytałem”, chwila przed wyjściem do biblioteki: „muszę ją
dokończyć”. Czy to nie jest uzależnienie? Pewnie tak, ale każdy z nas jest od
czegoś uzależniony, np. od sprzątania przy muzyce (dobra, zabrnęłam za daleko,
ale wiemy o co chodzi). W każdym razie, nie odrzucajcie czegoś, czego nie
znacie. A może właśnie to co nieznane będzie najbardziej lubiane? Życzę sobie,
Wam również, abyśmy mieli takie postanowienie, z którego będziemy dumni.
Nie ma osób idealnych. ;)
OdpowiedzUsuńNie ma, to fakt. Ale trzeba każdemu i wszystkiemu dać szansę. Książka dała szansę mojemu bohaterowi, bohater dał szansę książce. Wszystko wyszło super :)
OdpowiedzUsuńCzytałam kiedyś książki tonami! Godziny zatapiałam w tomiszczach po 1000 stron. A teraz.. Teraz wstyd mi przyznać, że książka, którą miałam przyjemność dostać w zeszłe święta doczeka kolejnych nieruszona na półce. Być może nowy rok będzie rokiem mojego nowego postanowienia - powrotu do mojego pięknego nałogu sprzed lat.. :)
OdpowiedzUsuńCień Wiateu czytałam w ciąży z pierwszym synem. Czyli 7 lat temu pamiętam do dziś. Palenie rzuciłam 12 lat temu. Oj tyle mnie rzeczy w życiu spokało dobrych i złych, że podobno to dobry materiał na książkę.
OdpowiedzUsuńNo, każdy moment jest dobry na książkę, a jak ktoś ma już temat- to pół sukcesu. Plus umiejętności pisarskie, to stu procentowy sukces gwarantowany :)
Usuń