Cześć! Dzisiaj przybywam z porównaniem dwóch matowych szminek; Rimmel The Only 1 Matte nr 810 i Lovely Matt & Lasting, Extra Lasting Lip Gloss (matowy błyszczyk do ust z formułą długotrwałą) nr 6.

Pierwszą z nich nosiłam około 6 godzin, koniec męki zapoczątkowałam sama, gdyż nie mogłam patrzeć na zjedzoną szminkę i suche usta. Szminkę z
Rimmela kupiłam jakiś czas temu w drogerii Rossmann za połowę ceny, ponieważ była wielka promocja z kartą Rossmann "-49%". Skusiłam się, wcześniej nie sprawdzałam żadnych opinii na temat tej i podobnych do niej pomadek- i chyba to był błąd. Wydałam pieniądze, aby cieszyć się nią przez chwilę. Oczywiście, mogłabym ją poprawiać, w sumie zmywać i na nowo nakładać, ale... miałam nadzieję, że nie zniknie po tak skromnym śniadaniu. A jednak... Szminka po dłuższym noszeniu się roluje i pozostaje w załamaniach, usta są suche. Sama w sobie jest piękną pomadką, ma odcień wina, zapach również. Jest fantastycznie na pigmentowana, wystarczy delikatne muśnięcie ust, a kolor już się pojawia. Nie daje na początku ani uczucia nawilżenia, ani uczucia suchości. W sumie, czuje się ją, ale bez żadnych rewelacji.


Kolejną szminką, a raczej błyszczykiem z efektem zmatowienia, jest
Lovely nr 6. Tę pomadkę zakupiłam również za połowę ceny, standardowo kosztuje około 10 zł, więc czułam, że wygrałam los na loterii. Poleciła mi ją koleżanka z pracy, świadomie ją wybrałam i taki nude kolor. Jak się ją nakłada? Najlepiej niewielką ilość, gdyż inaczej robi się z niej ciastko, zbiera się brzydko i wtedy ma się ją ochotę po prostu pozbyć z ust. Wypracowałam na nią sposób: wystarczy nanieść niewielką ilość, dodatkowo odcisnąć na ręczniku papierowym. Czuję się lepkość, ale zdecydowanie jest to efekt matowy.

O godzinie 19 postanowiłam nałożyć ją, aby sprawdzić, czy wytrzyma chociaż do wieczornej toalety. Zjadłam kolację i... no właśnie, sami zobaczcie. Jednak uważam, że ten efekt zjedzenia matowej szminki jest o wiele bardziej dostępny niż szminki z Rimmela.
Podsumowanie: Obie szminki się zjadają, nie wytrzymują nawet zwykłego śniadania lub kolacji. O całym dniu nie ma mowy, chyba, że nałoży się wcześniej konturówkę (czego nie zrobiłam). Osobiście jednak wybrałabym opcje drugą- Lovely. po pierwsze cena przystępna, nawet bardzo. Po drugie- kolor piękny. Po trzecie- uczucie suchości ust nie występuje tak bardzo jak w szmince pierwszej.
A Wy jakie macie zdanie na temat obu matowych szminek? Czekam na Was :)
ja bardzo lubię matowe szminki. jedną krwistą czerwień mam z lovely, a drugą jakaś siną fiolet nie wiem jakiej firmy, ale bardzo je lubię bo się nie zjadają jak zwykle pomadki w sztyfcie.
OdpowiedzUsuńJa też lubie matowe, ale naprawdę trzeba trafić na bardzo dobrą. Myślałam, że im droższa tym lepsza, jak widać- nie. Lovely okazało się bardzo dobre w porównaniu do Rimmela, lepiej wygląda na ustach- mimo że szybciej się zjada :)
UsuńSzkoda, że pomadka z Rimmel się nie sprawdziła :< Osobiście mam kilka matowych pomadek w swojej kolekcji. Najbardziej polecam te z marki Catrice.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
Mój blog: alabastrowaherbata.pl
Też byłam w szoku, ale jednak
UsuńSzkoda, że ta pomadka z Rimmela się roluje.
OdpowiedzUsuńOstatnio testuję dużo matowych pomadek, ale dzięki Twojej recenzji, wiem że w te pomadki nie warto inwestować..
OdpowiedzUsuńKolor piękny ma, tylko szkoda, ze z jej trwałością jest tak krucho:)
OdpowiedzUsuń